Magda Figurska Magda Figurska
1502
BLOG

Szkło, muza i gołe panienki

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 4

 

 
 
Co tam korki, podwyżki, brak inwestycji, wpadki i awarie przy budowie II linii metra. Co tam niezrealizowana „mapa obietnic”, ograniczanie dostępu do usług medycznych, cięcia w oświacie i kulturze. Dobra zabawa zrekompensuje wszystko. A przecież każdy to wie, że nieodłącznymi jej elementami są: szkło, muza i gołe panienki. I oczywiście chata, czyli w tym wypadku Warszawa, której użycza prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jej rządy mają szansę przejść do historii stolicy jako symbol niekompetencji, bałaganu i wystawnego życia władzy, ale też innowacyjnego rozwiązania problemu, który przez cały okres PRL był piętą achillesową władzy, a mianowicie skupu opakowań szklanych. Już w wakacje, słoiki zagoszczą w przestrzeni miejskiej i będą świecić bladoniebieskim argonem dzięki porozumieniu Ratusza z Muzeum Neonów, które wraz z Mecenasem Muzeum - RWE Polska S.A. rozpisało  konkurs na projekt nowego symbolu Warszawy. Właśnie ogłoszono wyniki konkursu „Neon dla Warszawy”.Wygrały trzy słoiki, jako „żartobliwy pomnik”, jak mówią autorzy zwycięskiego projektu, „symbol nowych warszawiaków”,  którzy przyjechali do stolicy „za chlebem” i w każdy weekend jeżdżą do domu, skąd wracają obładowani  słoikami z jedzeniem. Pomysł, by nowym symbolem stolicy były słoiki, nietrafiony jest zupełnie. Miało być więcej światła dzięki neonom, a zwyciężyła ciemnota i prostactwo. Warszawa nie potrzebuje takiej wizytówki, bo ma już swoje symbole: herb, Warszawską Syrenkę, wiele pomników i zabytkowych, magicznych miejsc. Projekt, w założeniu  lekki i żartobliwy,  stał się infantylny, zaściankowy i nieeuropejski, bo kto z zagranicznych turystów zrozumie ten idiotyczny symbol czy wczuje się w wydumany kompleks przyjezdnych do stolicy. Neon to nie tylko reklama. To przede wszystkim nośnik ważnych treści i dzieło artystyczne, które powinno czerpać inspirację z najlepszych estetyk. A tutaj zwykłe szkło, słoik, w którym ze wstydu powinni ukisić się i autorzy, i władze miasta, i głosujący na ten projekt internauci.
 
Drugi element dobrej zabawy to oczywiście dobra muzyka. I w tym wypadku gusta są podzielone: jeden woli matkę, drugi córkę, jak mówią najstarsi górale. Także przyjezdni. Nie przyszłoby im jednak przez myśl, by stanąć przed gmachem Gazety Wyborczej na Czerskiej i uszczęśliwiać tolerancyjnych podobno do bólu redaktorów organu Michnika góralska muzyką. A GW wpadła na taki pomysł. Bo chwyta się każdego sposobu, by jakoś poprawić straty finansowe i gwałtowny spadek sprzedaży swego pretendującego do autorytetu, bezwartościowego produktu, jakim jest ten codzienny szmatławiec. Amoralny, antynarodowy i lewacki. „Pierdolę, nie śpię”,pomyśleli redaktorzy gazety i zainicjowali akcję „Obudź Warszawę”. Przywdziali koszulki z napisem „Warszawa – tu się nie śpi”i do swojego wykroczenia wciągnęli nawet uzdolnioną muzycznie młodzież. Ta błazenada nie wygląda jednak na pomysł redaktorów z Czerskiej, którzy też lubią się wyspać, by rano mieć siłę na pisanie swych bzdur i donosów, ale na podwójne zlecenie ratusza i restauratorów, czyli zwykłe poszukiwanie kasy w kieszeniach warszawiaków. Bowiem rozmowy Hanny Gronkiewicz-Waltz z właścicielami warszawskich klubokawiarni, trwające wiele miesięcy, zakończyły się wypracowaniem wspólnego stanowiska: wyznaczeniem "stref, w których gwar uliczny również w godzinach nocnych może występować". Prezydent Warszawy jednak nie przekazała listy tych stref Gazecie Wyborczej, która zdecydowała, mimo chronicznego uczulenia na krzyże, by zacząć swój happening od placu Trzech Krzyży. Pohałasowali kilka minut, aż zjawiła się policja. Bo stróżom prawa też nieznane są wspólnie ustalone strefy, za to znany doskonale, nadrzędny wobec porozumienia urzędu, Kodeks Wykroczeń i art. 51, który mówi o ciszy nocnej i karach za jej nieprzestrzeganie. Przenieśli się więc chłopcy od Michnika ze swym jazgotem na ulicę Lipową, z której wyprosiła ich tym razem straż miejska.Czyli kolejna klapa,po ostatniej kompromitacji z orłem, który wprawdzie więcej może, ale redaktorzy dokładnie tyle, co inni. Nie wyłączając radnego Krystiana Legierskiego, który wiemy, że nie lubi ciszy, ale też wiemy, co lubi najbardziej. Zupełnie co innego niż mieszkańcy, którzy nie zgadzają się nastrefy bez ciszy nocnej pod ich oknami. Bo nie tak buduje się prawdziwą metropolię. Wiedzą o tym Niemcy, u których prawo do ciszy i spokoju to jeden z pilnie strzeżonych przywilejów mieszkańców, za zakłócanie którego płacą restauratorzy. Dlatego picie alkoholu na zewnątrz barów i restauracji po godzinie 22, jest zabronione. Właściwie to żal mi animatorów nocnych ekscesów, którzy zachowali się jak peerelowski K-O-wiec, czyli kulturalno-oświatowy na wczasach FWP, który na siłę postanowił odchamić wczasowiczów, a zapomniał  zacząć od siebie.
 
Trzeci więc element dobrej zabawy, gołe panienki, a nawet przebrani za panienki lewicowi dziennikarze, z owłosionymi klatami i umalowanymi ustami, z tęczowym logo Queerowego Centrum Społecznego, okazał się już zbyteczny, niesmaczny, obsceniczny, żenujący. Kolejna, nieudana impreza,  choć panienki, z wyglądu wyzwolone, z cyckami na wierzchu i wymalowane jak na Love Parade, ale niechętne i niezgrane z nocną muzyką Wyborczej. Można by powiedzieć, całkowita niezgodność formy z treścią, złamanie decorum, podobnie jak w przypadku „słoików” czy nocnych jazgotów. Bo protest przeciwko stygmatyzowaniu ofiar przemocy seksualnej, zagłuszyła ordynarna promocja LGBT i pompowanie ich tęczowego balonu, więc wyzwolone z wszelkich hamulców moralnych lewactwo, wytrenowane w Owsiakowych błotach, przeszło ulicami stolicy w „Marszu szmat”. Było tęczowo i gay-friendly, tak jak w Gdańsku w 2011 roku na „Marszu puszczalskich”i tak jak na happeningu w Łodzi, sponsorowanym przez Polskie Radio Czwórka, który był marszem solidaryzowania się ze „szmatami”. Autopromocja wypadła żałosnie i nikt nie uwierzy w walkę o równość mniejszości, gdy na stronie łódzkiej Fabryki Równości przeczyta, kto wyraził solidarność z warszawskimi „szmatami”: (...) Dziwki i dżentelmeni, damy i żigolaki, kurtyzany i alfonsi, napalone queery i wyzwoleni feminiści, cudzołożnice i jawnogrzesznicy, fetyszystki i transwestyci, córy Koryntu i sukinsyni, nierządnice i sutenerzy, dominy i niewolnicy, ladacznice i stręczyciele, dewiantki i puszczalscy, święte prostytutki i sprośni utrzymankowie, sodomitki i zbereźnicy, poliamorystki i swingerzy, wszetecznice i rozpustnicy, nimfetki i satyrzy, bezwstydnice i erotomani, cyklistki i pedały… to jest nasza noc. Duszą, ciałem i seksem świętujemy 1. warszawski Marsz Szmat (Slutwalk).
 
Co wywalczyli obrońcy „słoików”, nocnego darcia gęby i promotorzy szmat wszelakich i bezpłciowych? W Warszawie nic, jedynie wielki obciach, za to w Łodzi – pierwszą w Polsce Queercard - kartę rabatową dla gejów i lesbijek, uprawniającą do zniżki w niektórych lokalach,salonach fryzjerskich i sex-shopach. I tak to w tandemie Sodomy z Gomorą zwyciężyły ex aequo dwie Hanny: Gronkiewicz-Waltz i Zdanowska.
 
 
 
Tekst opublikowany w "Warszawskiej Gazecie"
 
 
 


 
 
 
 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka