Magda Figurska Magda Figurska
207
BLOG

Czy Prokuratura to udźwignie?

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 36

 

 
Katastrofa pod Smoleńskiem jest testem dla wydzielonej z ministerstwa sprawiedliwości prokuratury generalnej, której szef, Andrzej Seremet powołany został 31 marca. W chwilę później, z nowo mianowanymi zastępcami musiał zmierzyć się z tragicznym zadaniem, powierzonym mu przez ministra sprawiedliwości, Krzysztofa Kwiatkowskiego.
 
Polskie śledztwo, które toczy się niezależnie od rosyjskiej prokuratury, mimo zapewnień premiera Tuska o jawności publicznej i informowaniu o jego postępach, jest nadal przykryte tajemnicą politpoprawności, która nie służy prawdzie.
 
Na stronie internetowej Prokuratury Generalnej widnieją tylko informacje rzecznika prasowego o identyfikacji kolejnych ciał oraz najświeższa - o przeprowadzonej rozmowie telefonicznej z Prokuratorem Generalnym Federacji Rosyjskiej, który zapewnił, że strona rosyjska będzie sukcesywnie i w miarę postępów śledztwa przekazywała informacje stronie polskiej. Do tego kilka lakonicznych komunikatów PAP, co najważniejsze, sprzecznych,  informacja MON o czteroetapowym postępowaniu, wymagającym kompletnych procedur (!), a także komunikaty rosyjskich służb.
Pierwsza informacja, podana przez rosyjskie MSZ, jeszcze przed wizją lokalną brzmi, że nikt nie przeżył katastrofy, kolejna, sprzeczna, że trzy osoby żyją i zostały przewiezione do szpitala, oraz, że pilot polskiego samolotu podchodził 4 razy do lądowania. Pierwsza polska informacja, przekazana  przez rzecznika MSZ Piotra Paszkowskiego podawała przyczynę katastrofy – gęsta mgłę i problemy samolotu z lądowaniem. „Piloci poderwali samolot w powietrze. Maszyna zahaczyła o drzewa, spadła na ziemię i zapaliła się. Ogień ugaszono”. Tę informację powtórzył bez sprawdzenia prokurator Seremet, który powiedział, że samolot spadł i stanął w płomieniach. Zdementowała ją  Tatiana Anodina, szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, odpowiadającego za bezpieczeństwo lotów nad Rosją i 11 innymi byłymi republikami ZSRR, która podkreśliła, że na pokładzie samolotu nie było pożaru ani eksplozji. Zdementowała też doniesienia, że pilot Kaczyńskiego aż cztery razy podchodził do lądowania. – Stwierdzono jednoznacznie, że polska załoga podjęła tylko jedną taką próbę – oświadczyła Anodina.
Według dwóch rosyjskich portali: gazeta.ru i korespondent.netwśród zidentyfikowanych ofiar Tu-154 dwóch nie było na liście pasażerów, a Julia Łatynina, pisarka i dziennikarka, której  rosyjska opozycja przepowiada los A.Politkowskiej, na łamach "Moscow Times” napisała, że na smoleńskim lotnisku zainstalowano sprzęt radiolokacyjny, który 7 kwietnia pomógł wylądować Władimirowi Putinowi. W dniu katastrofy sprzętu już tam nie było Trzy dni przed katastrofą prezydenckiego Tupolewa w Smoleńsku na tym samym lotnisku lądowały samoloty z Władimirem Putinem i Donaldem Tuskiem. Na ich przyjazd do Smoleńska sprowadzono dodatkowy sprzęt nawigacyjny. Jest prawdopodobne, że przed lądowaniem samolotu z Lechem Kaczyńskim sprzęt ten usunięto z lotniska. Powołała się też na rosyjskich pilotów, którzy znają procedury obsługi lotów Putina. W rozmowie z reporterami krakowskiej stacji powtórzyła, że gdy przylatywał prezydent RP nie było już śladu urządzeń radiolokacyjnych, co oznacza, że je zdemontowano. Niewyjaśniona pozostaje też sprawa pospiesznego uzupełniania żarówek czy amatorskiego filmu, który miał być sprawdzony.
 
W dzień katastrofy do Smoleńska  udał się naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski z grupą prokuratorów wojskowych. Brali tam udział w oględzinach i zabezpieczeniu materiału dowodowego.
"Z polecenia NPW wykonano czynności zabezpieczające materiał dowodowy na lotnisku Okęcie, skąd wystartował prezydencki samolot. Zabezpieczana jest dokumentacja związana ze stanem technicznym samolotu"- powiedział PAP rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu płk Mikołaj Przybył.
 
Natomiast Służba Kontrwywiadu Wojskowego zapewniła, że żaden z dowódców wojskowych, którzy zginęli w katastrofie samolotu prezydenckiego, nie miał przy sobie urządzeń umożliwiających gromadzenie lub przetwarzanie informacji niejawnych. Dodano, że w samolocie nie było też wojskowych materiałów kryptograficznych.
 
Nie wiadomo jest, w jaki sposób i kiedy polscy prokuratorzy włączyli się w prace; najprawdopodobniej było tak, jak mówił prokurator Seremet, że Polacy są na zasadzie obserwatorów. Czy byli w trakcie odczytywania dwóch czarnych skrzynek? Biorący udział w badaniu przyczyn katastrofy, płk Zbigniew Rzepa, prokurator wojskowy, mówi, że z zapisów czarnych skrzynek wynika, że piloci przed samą katastrofą rozumieli, że się rozbiją. Przyznał, że końcówka zapisu na taśmie "była dramatyczna",ale nie chciał powiedzieć, czy pasażerowie wiedzieli.
Dlaczego więc swych wniosków nie przekazał bezpośrednio przebywającemu w Smoleńsku Naczelnemu Prokuratorowi Wojskowemu, płk K.Parulskiemu, który oświadczył, żePolska wystąpiła do strony rosyjskiej o przekazanie polskiej prokuraturze zapisów tzw. czarnych skrzynek samolotu. Na jakiej więc zasadzie przebywali w Moskwie polscy prokuratorzy i dlaczego czarne skrzynki nie trafiły do Warszawy?
 
Niewyjaśnione są też zeznania dwukrotnie przesłuchiwanych kontrolerów lotu oraz ich kierownika. Stwierdzili oni, że nie było warunków do lądowania - powiedział Seremet. Dodał, że zeznali, iż wieża kontroli lotów odradzała lądowanie. Nie wspomniał prokurator o rozmowie kontrolerów z osobami z dowództwa wojsk lądowych w sprawie podjęcia decyzji o zakazie lądowania. Kontrolerzy dopytywali się, co mają robić. Mieli usłyszeć: lotnisko ma być otwarte, ale należy dać wyraźną sugestię polskiej załodze samolotu, że panujące warunki są ekstremalnie trudne. Według oficjalnej wersji odradzali lądowanie i „rekomendowali” lądowanie w Moskwie. – Ale nie ma czegoś takiego jak rekomendacja – mówi Rzeczpospolitej były pilot, pracownik lotniska w Smoleńsku. Jest zezwolenie albo odmowa.
 
Do dziś nie wiemy kto wchodził w skład naziemnej grupy przyjmującej samolot Tu-154, czy byli to pracownicy ze Smoleńska czy oddelegowani tam z innego miejsca. Kto odpowiadał osobiście za lądowanie samolotu? Jak brzmi nazwisko tego człowieka? Jaki certyfikat ma lotnisko i jakie urządzenia nawigacyjne były na nim w czasie katastrofy. I dlaczego polscy piloci podjęli próbę lądowania.
 
Prokurator Seremet milczy, zmieniając wersje śledcze. W rozmowie z Konradem Piaseckim mówi: „w tej chwili potwierdzono trzy wersje śledcze. Wczoraj jeszcze było ich pięć, dzisiaj są trzy. Poczekajmy jeszcze na więcej informacji, które będą spływać”. Jednoznacznie wyklucza też wersję podejrzeń o sabotaż czy zamach terrorystyczny, nie wie dokładnie, ilu polskich prokuratorów znajduje się w Moskwie. Mówi: „jest grupa prokuratorów wojskowych - bodaj sześciu, z których intensywnie pracuje na miejscu zdarzenia. Jeden prokurator został oddelegowany do współdziałania z prokuratorami rosyjskimi w zakresie odczytywania treści dwóch czarnych skrzynek”.
Nie był też w stanie powiedzieć, dlaczego do tej pory nie zrobiono sekcji zwłok znalezionych i zidentyfikowanych  ciał. Nie wykluczył, że takie sekcje zostaną wykonane po powrocie prokuratorów do Polski.
Ze strony rosyjskiej śledztwo nadzoruje osobiści Władimir Putin, ze strony polskiej prokurator A.Seremet. Jedenaście dni po katastrofie ma on do powiedzenia tyle, ile otrzyma od Rosjan. A co na to premier Tusk? Usłyszymy na dzisiejszej konferencji prasowej. Czy nie powinien zdymisjonować B.Klicha? Sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa, Tomasz Hypki powiedział: „ten samolot nie miał prawa rozbić się w ten sposób”. Tylko nikt go nie słucha.
 
 
 
 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka