Magda Figurska Magda Figurska
887
BLOG

Gry uliczne, ruskie czołgi czy brak Teleranka?

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 8

 

 
To nie jest żaden instruktaż dla rządu, opozycji czy wyborców. Raczej próba odpowiedzi na mail czytelnika, pana Jerzego z Warszawy, który dzieli się w nim swoimi spostrzeżeniami na temat współczesnego dziennikarstwa, które, według niego, przestało pełnić swoją misję opisywania i objaśniania świata. Przestało być blisko ludzi,  zrezygnowało z dotykania tematów istotnych, skupiając się na osobistych, często narcystycznych narracjach; własnych, coraz dziwniejszych ideach fix czy tematach pobocznych zaśmiecając uwagę czytelników i osłabiając ich czujność, a nawet instynkt samozachowawczy. Jest w tym stwierdzeniu wiele goryczy, ale i sporo racji. Polska transformacja, która przewartościowała również media, zmieniła też oblicze dziennikarstwa, które nie służy społeczeństwu, ale swoim wydawcom. Elitarna dawniej profesja, która wymaga nie tylko przygotowania, wiedzy, ale i kwalifikacji moralnych, stała się zajęciem masowym,  postawiła więc nie na refleksje, ale na emocje. Goniąc za sensacją, plotką, upraszczaniem, bezrefleksyjnie powiela informacje mediów głównego nurtu bez wnikania w sedno zagadnień i problemów. Wielokrotnie mija się z prawdą, a coraz częściej bierze udział w praniu mózgów, błędnie odczytuje i analizuje fakty siejąc strach i czyniąc wiele zła.
 
Jaką alternatywę mają Polacy? Zaakceptowanie obecnego stanu rzeczy, puszczanie do siebie oczka, jak w dawnej reklamie piwa bezalkoholowego, że to wszystko lipa, że doskonale o tym wiedzą otwierając koperty z coraz większymi rachunkami i licząc grosiki w portfelu, ale zmiana lipy może być tylko na brzozę, której mają dość, więc godzą się już na podwyżki, nawet na nagrody, przyznane sobie przez rząd. Inni piszą petycje, których nikt nie czyta i z zazdrością spoglądają ostatnio na Bałkany. Bowiem Bułgarzy udowodnili, że Arabska Wiosna może mieć miejsce zimą w Europie,  a niezadowolenie obywateli z warunków życiowych, bezrobocia, rosnących cen żywności,  także z korupcji i nepotyzmu, nie jest wynikiem tylko autokratycznych rezimów, ale i rządów określajacych siebie jako centroprawicowe. Masowo protestujący przeciwko rządzącej od 2009 roku partii „Obywatele na Rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii” palili rachunki za prąd i gaz, blokowali drogi i główne skrzyżowania; doszło nawet do przypadku samospalenia w proteście przeciw skrajnemu ubóstwu, korupcji i niejasnym machinacjom przy systemie wyborczym, a także przeciwko sprywatyzowanym firmom elektroenergetycznym, które osiągają ogromne zyski, podnosząc cenę usług. Premier Bojko Borisow nie miał wyjścia. Na cztery miesiące przed wyborami parlamentarnymi, podał swój rząd do dymisji. Ale większość polskich  dziennikarzy, ślepa na jakiekolwiek paralele, wiedzę czy socjologiczny komentarz stwierdza, że to nieudolne rządy prawicy doprowadziły kraj do ruiny. Ale to kłamstwo. Bo nazwa „centroprawica”, jest tak samo enigmatyczna i myląca, jak nazwa centrolewica, która właśnie powstaje z dwóch partii lewicowych, pod wodzą disco polo b. prezydenta Kwaśniewskiego. Tak samo premier Bułgarii nie jest żadną centroprawicą, ale dziennikarze albo się nie doszukali, albo celowo manipulują. Bojko Borisow to podporucznik,  były oficer policji i szef założonej przez siebie w 1991 roku agencji ochrony, z której  usług korzystał m.in. były bułgarski dyktator Todor Żiwkow.  Partia Borisowa „Obywatele na Rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii”,  w niejasnych okolicznościach zwyciężyła w wyborach parlamentarnych w 2009 roku, a on sam został premierem. O tym dziennikarze milczą.
 
Czy będziemy mieć w Polsce drugą Bułgarię? Jestem pewna, że rząd Platformy Obywatelskiej, łącznie z prezydentem z tej samej „parafii” do tego nie dopuszczą. Temu celowi służy ostatnia medialna wrzutka, którą ochoczo podchwyciły media, także prawicowe, i  nadal odcinający kupony od trotylu Cezary Gmyz, zapowiadając  wojnę z Rosją. Głupszej wiadomości, jak żyję, nie słyszałam. Może jedynie tę przed 13 grudnia o groźbie wejścia Rosji. Pierwsza taka informacja mówiąca, że Rosja zaatakuje Polskę podczas prezydentury Obamy, pochodzi z 2008 roku od amerykańskiej konserwatywnej grupy "Focus on Family", wspierającej Partię Republikańską.Miała ona przekonać wyborców różnych wyznań chrześcijańskich, że nie warto głosować na kandydata Partii Demokratycznej. To akurat jest prawdą, której nie posłuchali wyborcy, jak i to, że Obama wykluczył pomoc militarną dla Gruzji po ataku Moskwy oraz, że ani USA, ONZ czy NATO nie pomogłyby w przyszłości zagrożonej Polsce. Tezę o napaści Rosji na Polskę uporczywie lansuje teżbyły wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej Romuald Szeremietiew, który swoją „prawie pewność” opiera na prawdziwym skądinąd fakcie, że Rosja i Białoruś zamierzają jesienią bieżącego roku przeprowadzić ćwiczenia wojskowe u granic Polski.Szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski jest rozstrzęsiony i traktuje sprawę bardzo poważnie, podobnie jak poprzednie wspólne manewry Rosji i Białorusi „Zachód 2009”, symulujące atak nuklearny, które również uważał za prowokacyjne wobec Polski. Zaraz też pojechał do USA po „gwarancje bezpieczeństwa”. I wywalczył. Mamy dziesięciu żołnierzy amerykańskich w Łasku,  nocujących w Łodzi i cztery atrapy rakiet Patriot pod Ustką. Teraz znowu poskarży się Ameryce, choć dobrze, że nie wziął przykładu z przedstawiciela Korei Północnej, który na wieść o wspólnych manewrach wojskowych USA i Korei Północnej, które też uważał za prowokację, zadzwonił dogenerała Jamesa Thurmana, dowódcy wojsk USA w Korei Południowej z groźbą: „Wasz los zawiśnie na włosku”.
 
Jestem pewna, że prędzej Donald Tusk poczuje wreszcie na szyi węzeł smoleńskiego kłamstwa, okopie się na chwilę w rządzie mniejszościowym, obieca lewicy wspólną eurolistę czy poszuka azylu u przyjaciół w Unii, a może zacznie uczyć się hiszpańskiego, niż sprawdzi się teza, że Rosja wypowie nam wojnę. Prędzej meteoryt walnie w Kreml, jak dosięgnął Czelabińska, Jarosław Gowin zapisze się do PiS, a Anna Grodzka wcieli się do polskiej armii.W jakim celu Rosja miałaby na nas napadać, skoro jesteśmy całkowicie oddani Moskwie,  reprezentujemy wzorcowy model współpracy, co udowodnił raport Millera, Paweł Graś pięknie przepraszający po rosyjsku OMON, oraz nowy minister spraw wewnętrznych, który po katastrofie smoleńskiej dziękował rosyjskiemu państwu za pomoc i solidarność.
 
Komu może zależeć na dezinformacji i sianiu strachu, podobnie jak przed 1981 rokiem, że wymyślił bzdurę o napaści Rosji na Polskę?  Tylko władzy, która ma świadomość swego kresu, więc aby się utrzymać, musi wziąć Polaków strachem. I o ile Jaruzelski wprowadził stan wojenny bezprawnie, dzisiaj sytuacja jest inna. Prezydent B.Komorowski podpisał nowelizację ustawy o stanie wojennym, by pod pretekstem cyberataku odciąć internet, gdy społeczeństwo będzie organizować podobne protesty przeciwko rządzącym, jak w Bułgarii,  a brakujące „posiłki” ustawowo sprowadzi się z unii. I będzie demokratycznie i zgodnie z prawem. Tylko dzieci, którym zabrano już wszystko, znowu nie będą miały Teleranka. A więc nie straszyć Rosją, bo większego „stracha” mamy na miejscu i jego musimy zniszczyć. To obchodzi Polaków, a nie kolejne debaty o mediach czy „eseje” o lemingach.
 
Tekst opublikowany w nr.8/2013 Warszawskiej Gazety 
 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka